- I co, małżeństwo ci służy?
- Służy. Straciłem 10 kilo.
- Mi też służy. Mi przybyło 10.
Dialog dwóch kumpli, którzy nie widzieli się niemal dwa lata. Słuchałem rozbawiony rocznych małżonków. Duża to radość z odzyskanego przyjaciela. I gdyby nie przypadkowe spotkanie tydzień temu i dzisiejszy mecz, pewnie byśmy o sobie zapomnieli.
Tak w ogóle, to miałem oglądać szlagier wiosny z MNŻ, z trybun przy Łazienkowskiej. Nie udało się. Znów nie z naszej winy. Na pocieszenie było spotkanie w męskim gronie. Z piwem i chipsami. Choć z MNŻ mecze ogląda się świetnie, to z chłopakami też było całkiem fajnie.Tylko wynik do dupy.
Skądinąd cały weekend był pod znakiem rozmów o małżeństwie. Wczoraj odebrałem zaproszenie na ślub. Wiedziałem, że tak się skończy. Znali się sześć lat. Że coś się kroi, uświadomiłem sobie późnym latem roku ubiegłego. Gdy próbowałem umeblować swoją dziuplę szwedzką tandetą, otworzyłem w tymże sklepie szafę. A tam oprócz stosu wieszaków i masy półek, dwa pudła na ubrania. W dodatku podpisane: Darek, Marta.
No i jesienią dokonano formalności. D. zrobił niespodziankę, nakupił podgrzewczy i żeby romantycznie było, chciał ułożyć: Kocham Cię. Układał razem z przyszłą szwagierką, bo to i równo trzeba, i wszystko szybko odpalić. Wypisali już „Kocha” i zaczął się problem. Skończyły się świeczuszki a napisu brak. Siostra przyszłej panny młodej wpadła na genialny pomysł: piszemy po angielsku. „Love” świeciło się niemal po hollywódzku, a pomysł okazał się bardzo trafiony, bo M. akurat angielski trochę kmini.
Piszę o nich czule, bo to prawie moja rodzina. M. nie raz, nie dwa próbowała mnie wyswatać ze swoją siostrą. A już szczególnie, gdy przypadkowo dorwała jakieś moje zdjęcie w gazecie. Normalnie nie było opcji, żebym się nie ożenił z panną S. Za to wczoraj M. mnie zaskoczyła:
- Wiesz, związała się już z kimś.
- Ale tak na poważnie?
- Wygląda na to, że tak.
- Aleee, na weselu będzie taka moja koleżanka... W sam raz dla ciebie. Niesamowita lufa. Włosy do ramion, prawniczka...
No tak, M. zawsze bardziej dbała o innych niż o siebie. Aha, i ma JESZCZE JEDNĄ młodszą siostrę...
ale jak młodszą? do 15 jest prokurator
OdpowiedzUsuńCo to znaczy, że zawsze dbała bardziej o innych niż o siebie? Ja zrozumiałam, że dla Ciebie szuka samych lasek, a wychodzi za mąż za przeciętniaka? ;-)
OdpowiedzUsuńJeśli dialog z początku wpisu to autentyk, to wkrótce może stać się dobrym dowcipem...chyba, że to już jest dowcip, ale ja jeszcze go nie znam ;-))))))))))))))))))
no wczorajszy dialog!!!! dlatego tak się cieszę z powrotu tego syna marnotrawnego, bo tak było przez całe studia. Loża Szyderców - reaktywacja.
OdpowiedzUsuńD. to nie jest przeciętniak:) wprost przeciwnie. W dodatku wszystkie jego szwagierki są już legalne.
a może chcesz mojego kota?
OdpowiedzUsuńnie
OdpowiedzUsuń