poniedziałek, września 28, 2009

żal mi

W tivi Polański, w kinach Galerianki. I w jednym, i w drugim chodzi o to samo. Nie żal mi starucha. Nie wiem skąd to całe współczucie, poruszenie wszystkich możliwych ministrów i środowisk twórczych. Media trąbią nieustannie jakby to było coś ważnego. A co w tym sensacyjnego, że zamknęli starego oblecha, który za młodu spił, nakarmił narkotykami i przeleciał dziecko? A potem jeszcze uciekł przed wymiarem sprawiedliwości. Przestępca musi ponieść karę. Powinien trafić do więzienia. Na długo. Naprawdę mi go nie żal. Trzymam kciuki za Amerykańców.

Młodych mi żal. W Warszawie mają Złote Tarasy, Arkadię czy GalMok. W Łodzi Manufakturę a w Poznaiu Stary Browar. A co mają powiedzieć dziewczęta z małych miejscowości? One mają tylko Biedronki. Tych mi żal.

poniedziałek, września 21, 2009

zupełnie nowy rok

Ale ten czas leci. Dziś już poniedziałek. A w piątek zaczął się Nowy Rok według kalendarza żydowskiego. 5770-ty.

niedziela, września 20, 2009

z tarczą czy na tarczy

W kraju histeria. Amerykanie nie zbudują tarczy. Wystraszyli się Ruskich. Jednym słowem zdrada. Znów zostaliśmy oszukani przez sojusznika. Znów sami przeciw całemu światu. A przeczytałem właśnie u mojego ulubionego pisarza:

„My na przykład mamy zdecydowanego hysia na punkcie Polski. Ta biedna Polska to jak wspaniały obraz powleczony nieskończoną ilością farby przy ciągłym „odnawianiu”. Farby o dziwnym składzie chemicznym, gdzie Matka Boska miesza się z bigosem i barszczem z uszkami, Mickiewiczem i grą w bridge'a, katolicyzmem i Towiańskim, przedmurzem i bizantyjskim anarchizmem (to całkiem specjalna cecha polska, wyrażająca się w skrócie: uwielbiam cię, ty sk...) i absolutnym obowiązkiem umierania za ojczyznę nie tylko, gdy potrzeba, ale przede wszystkim, gdy nie potrzeba. Spróbuj wtedy nie umrzeć. Potrzebna śmierć nie liczy się, bo to podejrzane. Umrzyk mógł mieć jakiś interes osobisty. Prawdziwe bohaterstwo, to umrzeć niepotrzebnie i koniecznie z fasonem. I umieramy niepotrzebnie i wspaniale.”

Ale swoją drogą to Barack zachował się wyjątkowo słabo. Tak przywazelinić Rosji? No, ale on nigdy do najtwardszych zawodników na na boisku nie należał.

wtorek, września 15, 2009

początek

Pierwsze zdanie w książce. Najważniejsze? Pewnie nie, ale ważne. Ostatnio wpadło mi do oka takie: „Miłość wisiała w powietrzu, więc w drodze na róg ulicy brnęliśmy przez nią oboje.”

Zgrabnie napisane. Dalej podobnej ironii równie wiele.

niedziela, września 06, 2009

przeczytane w weekend

„Byliśmy w twoim mieście już kilka razy i zawsze uderza nas pewien rodzaj uroku i mistycyzmu unoszącego się nad Warszawą. To miejsce bardzo wiele przeszło i jest pokaleczone, ale jest w nim jednocześnie coś majestatycznego - trochę jak w wojowniku wracającym do domu po bitwie.”

„Lalkami bawiłam się do końca liceum, jak mnie ludzie nie widzieli. Nie mogłam się pogodzić, że będę musiała przestać. Mam siostrę Matyldę, dużo młodszą. W kółko ją przebierałam. Kazałam jej iść w rajstopach na głowie do sąsiadki i powiedzieć po angielsku, że Klaudia z Ameryki przyjechała. Zagrała to, chociaż nie znała angielskiego. Matylda się skarżyła: „Mamo, ona ciągle każe mi się bawić”. Chciałam być żoną Przybyszewskiego, udawałam Dagny. Teraz lalki wymieniłam na aktorów i dzięki temu nadal jestem w innym świecie. A Matylda pomaga mi w filmie, robi ciuchy.”

„Na komisji co powiedzieli?
- Nic. Major spojrzał między nogi i wlepił kategorię D. Ale przynajmniej dostałem jakiś dokument, bo do tamtej pory nie miałem nic.”