poniedziałek, czerwca 29, 2009

ten drugi

Ruszył blog numer dwa. Taki oficjalny, poważny i nudny. Ale trzeba też czasem popisać na serio o sporcie i Euro 2012. Zmówcie dziś wieczorem ze dwie blogaśki za powodzenie. Z góry serdeczne Bóg zapłać.


piątek, czerwca 26, 2009

syndrom Stendhala

To się wydarzyło naprawdę. Stendhal przyjechawszy do Florencji oniemiał na trzy dni. Z zachwytu. Uznano go za niespełna rozumu. W akcie desperacji wysłano do Mediolanu. Tam doszedł do siebie i odzyskał mowę. 

Ludzie będąc w stanie skrajnego wyczerpania, doznają czasem w podróży szoku kulturalnego. Potrafią cierpieć na zaburzenia psychiczne. We Florencji i Rzymie są kiliniki, które leczą te przedziwne schorzenia i współpracują z biurami podróży. Dziwne? Nie, gdy choć raz było się we Florencji lub Rzymie.

A Londyn? No, z tym miastem akurat mam problem. Podobnie jak z Glasgow, Dublinem czy z wyspami Aran. Niewątpliwie są to fascynujące miejsca. Piękne i pociągające. Historycznie uzasadnione domy z ceglanymi fasadami, puby niemal na każdym rogu, kultura kibicowania i otwartość na wszystkie strony świata - pozostałość po imperium. Tak, to wszystko akceptuję, podziwiam i lubię. Ale wciąż jest mi obce. 

Gdy wychodzę z lotniska, gdzieś na południu, to już pierwszy promień słońca, pierwsza palma i pierwsze oznaki bałaganu i beztroski, wypełniają mnie od środka. Potrzeba tylko chwili, by przez głowę przeleciała myśl: tak, jestem u siebie. Jakoś nie umiem racjonalnie tego wytłumaczyć. Kultura śródziemnomorza zawładnęła mną na wskroś. Te zapachy, smaki i kolory. Sprawiają radość i powodują natychmiastowy wzrost optymizmu.

A nad Londynem to ja jeszcze popracuję. Od środy.

środa, czerwca 24, 2009

cudowna M

Sprawa stara a jeszcze nie opisana. Już dawno miałem się tym zająć, ale jakoś nie miałem przy sobie odpowiednich wyrazów. Aż tu dziś, niespodziewanie, z pomocą przyszedł mi Jacek Dukaj. W Tygodniku Powszechnym napisał to, co ja powienien napisać już trzy tygodnie temu. 

„Co z tego, że dostrzegam ironię i pojmuję plan, skoro po zamknięciu książki pozostanie mi głównie właśnie bajkowy obraz cud-dziewczęcia: włosy w koński ogon, obcasiki, lekka elegancja, wiosna w oczach - przepływającego na obłokach uczuć między jedną i drugą scenografią uwiędłego romansu? (...) niezależnie od autorskich intencji materiał wtłoczony w twardą intelektualną formę z formy się wylewa i nastrój przeważa nad rozumową konstrukcją.” 

Nawet żaden cytat z książki nie zostaje w głowie. Wszystko zlewa się w jedną, mało wyrazistą masę. No, może: „Szczęście z mężczyzną możliwe jest wyłącznie pod warunkiem, że ci na nim nie zależy.”

Ale cudowna kariera Magdy M. nabrała takiego rozpędu, że aż sodówka uderzyła do głowy. Zamknęła konto na facebooku. Już nie można sobie popatrzeć na zdjęcia lub zobaczyć co dziś robi. 

wtorek, czerwca 23, 2009

coś im się porypało

Czytam gazety i czegoś tu nie kumam.

„Co piąty mąż w domu nie robi nic. Na większą pomoc może liczyć Angielka, Portugalka czy Austriaczka. Gorzej jest tylko w Grecji i Portugalii.” Gazeta Wyborcza

„Te kilkanaście miesięcy każdy mógł wykorzystać, jak tylko potrafi. Istotne, by w grudniu 2009 zapadły dobre. ostateczne decyzje w stosunku do Ukrainy i abyśmy razem, w jednym zespole mogli przygotowywać się do turnieju.” Przegląd Sportowy

„Jakoś tak się składa, że dużo ważnych stolic ma w środku rzekę. Wiedeń, Budapeszt, Paryż, Londyn, Nowy Jork, Praga, że nie wspomnę o Wenecji czy Amsterdamie.” Wojciech Mann, Stołeczna

sobota, czerwca 20, 2009

„normalność bywa skomplikowana”

Równo rok temu był ćwierćfinał Turcja-Chorwacja. To jedyny mecz Euro 2008, którego nie obejrzałem. Ale nie żałuję. Byłem w tym czasie w kinie. Sex w wielkim mieście grali. Film bardzo słaby, ale i tak warto było.

Towarzyszka kinowej wycieczki, która wychowywała się na tym serialu, zapytała, która bohaterka najbardziej mi się podobała. „Zresztą nie odpowiadaj, i tak wiem która.” Odpowiedź miała brzmieć Carrie, ale zgodnie z prawdą odrzekłem, że Charlotta.

Przez cały rok nie zmieniłem zdania. Ba, utwierdzam się w przekonaniu, że miałem rację. Od kilku tygodni nadrabiam zaległości, oglądając odcinek za odcinkiem. Z dużą przyjemnością zresztą. Dobre aktorstwo, NY i błyskotliwe dialogi. „Ładnej lasce wszystko wybaczam”. Ja sobie nie mogę, że dopiero teraz odkryłem te dziewczyny. I uczciwie przyznam, że Carrie też jest fajowa. Gdyby jeszcze rzuciła palenie... Ale czy bez tego zgubnego nałogu, wymyślałaby równie zgrabne bon moty jak: „Mieszkanka NY zawsze szuka pracy, mieszkania i chłopaka.” A swoją drogą, ciekawe czego szukają mieszkanki mojego miasta.

Gdy już robiło się jasno, i wydawało się, że jesteśmy ostatnimi klientami, uaktywnił się obcokrajowiec. Nawet nie zwróciliśmy uwagi, że przez kilka ładnych godzin przysłuchiwał się naszej dyskusji o wszystkim. Na zakończenie uparł się, że postawi nam drinka w podziękowaniu za intersującą konwersację. Grzecznie się pokłonił, i tylko patrzyliśmy jak chwiejnym krokiem w sobotni przedświt, udaje się do pobliskiego Sheratonu z kuflem piwa w ręku.

Przez ten rok sporo się zmieniło. Jesteśmy starsi, bardziej doświadczeni, mądrzejsi. Ja także? Tak, choćby o te kilkanaście odcinków. 

czwartek, czerwca 18, 2009

durny naród

Najpierw przeczytałem na pasku w Polsat News, że 44 proc. Polaków uważa, że PRL był lepszy. 44 proc. było zdania, że lepsza jest III RP.

Potem w bardzo Średnim Formacie przeczytałem kapitalny wywiad z Hertą Muller. 

Polacy to jednak wyjątkowo głupi naród. 

„Żyję. Bo pięknie jest żyć. Bez względu na to, czy życie jest piękne, czy nie.” To pani Herta.

wtorek, czerwca 16, 2009

Poznaj swój kraj

To był szalony tydzień. Warszawa-Nowy Dwór-Józefów-Sulejówek-Gdańsk-Władysławowo-Wałcz-Poznań-Zielona Góra-Żary-Warszawa-Genua. 

Człowiek zjedzie prosto z pracy w rodzinne strony i moc zdziwień go czeka. Im dalej na zachód, tym ludzie coraz, hmmm mniej ładni? Uroda zmniejsza się wprost proporcjonalnie do wielkości aglomeracji. Wsiadający do autobusu, to świetny przyczynek do analiz etnograficzno-antropologicznych. Gęby nienaruszone procesem intelektualnym. Wiele osób w dresach. Nie wiadomo czy to raczej efekt dbania o kondycję czy o wygodę. Tak czy siak, wyglądają raczej słabo. Za to po drodze widziałem cztery motyle, gęś i rozjechanego jeża. 

Wreszcie w domu. Od razu ładniej. Choć odczuwalny pewien niepokój. Patrzę w lewo, kilka gumek do włosów, błyszczyk, tusz, jakieś niezidentyfikowane bliżej mazidła. Patrzę w prawo, na półce armia słoników na szczęście, kolejna półka: pilniczki i lusterka.  Obok stojaka z płytami półmetrowy anioło-świecznik. Nie rusza się. Chyba nieżywy. Tak, to kiedyś był mój pokój. Dawno temu. Dokładnie jakieś dwadzieścia pluszaków temu. Tych na ostatniej półce.

Aha, dla jasności. Genua była w kinie.

czwartek, czerwca 04, 2009

wynik, że mucha nie siada

Najpierw najważniejsze. Zmieniłem kobietę. Bat for Lashes zastąpiła Katie Melua. Cały czas jest ładnie. Pulpit ważna rzecz. 

Nigdy nie byłem fanem demokracji. Ale już czas uznać ankietę za rozstrzygniętą. Jeden głos za częstym pisaniem, jeden głos za ciekawszym pisaniem, reszta chyba za pisaniem od czasu do czasu. Jak mówi przysłowie: vox populi, vox Dei. 

Kolejny sukces na odcinku biegackim. Wczoraj moje kółko zostało pokonane w rekordowym tempie. 24,15. Wynik poprawiony prawie o minutę. Świetny przykład, że najlepiej biega się na wkurwie. Poza tym, kobieta mnie zmobilizowała. Trudno o inną reakcję, gdy ma się do niej słabość od dawna. Gdy przeczytałem: „z treningów pozostało mi też przekonanie, że zejść z maty można dopiero wtedy, kiedy już się mdleje. Trening to walka z własną słabością”, to już samo się biegło. Im bardziej nienawidzę tego biegania, tym lepsze wyniki się pojawiają. Dziwaczne.

wtorek, czerwca 02, 2009

dwa zdania

Na blogu Szymona Hołowni przeczytałem, że ten gdzieś przeczytał, że kluczem do sukcesu bloga, jest by pisać chociaż dwa zdania, ale codziennie. Nie czekać, aż uzbiera się deszczówki na elaborat. „Tylko komu, by sie to chciało czytać codziennie?” - kokieteryjnie zapytuje kolega Szymon. 

A Wy jak myślicie? Lepiej codziennie ale krótko, czy raz na jakiś czas a dobrze?