sobota, kwietnia 04, 2009

teraz

Czasem coś się psuje. Także komputer. Takie właśnie nieszczęście przytrafiło się mojemu „koledze” z pracy. Piszę w cudzysłowie, bo to raczej mistrz, autorytet i światło przewodnie rzemiosła, którym się param. Otóż, mój kolega drogi, w dniu wczorajszym zaniósł do działu IT swojego laptopa:
- Popsuł się. Internet nie działa - zakomunikował.
Po ośmiu godzinach znów odwiedził speców od komputerów.
- No zajrzeliśmy do tego laptopa. Internet w nim nie działa.

Mój kolega nie lubi jak się z niego kretyna robi, ale tym razem tak go zaskoczyło, że nie wiedział co powiedzieć i wyszedł kompletnie rozbity. 

A teraz spróbuję zrobić zgrabne nawiązanie do mojej sytuacji. Choć na szczęście nic mi się nie popsuło. Szczotkę książki otrzymałem jakieś dwa tygodnie temu. Przekartkowałem i odłożyłem na potem. Nie sądziłem tylko, że wrócę do niej tak szybko. A wszystko przez M., która się pożaliła, że ma taki popsuty humor, bo właśnie nową Drotkiewicz przeczytała. Aż mi ciarki przeszły wzdłuż pośladków. Od razu zapowiedziałem, że sięgnę po książkę. „Nie rób tego. Jest straszna.” Oczywiście za dobrze mnie zna, by nie wiedzieć, że to dla mnie najlepsza rekomendacja, by po nią sięgnąć od razu. 

No i co? Żyję. Lekturę przetrwałem i miejscami mi się nawet podobało. Ok., Nike z tego nie będzie, ale poczułem się wciągnięty do intelektualnej gry przez autorkę.

Po pierwsze, wątek gotowania, różnych potraw, smakowania, robienia żywieniowych zakupów pojawia się niemal na każdej stronie. Przypadek? Oczywiście, że nie. Autorka jakiś czas temu tumaczyła mi, jak ważny jest to dla niej element życia. Nie tylko fizjologicznie, ale i kulturowo.

Po drugie, aż cztery razy w tej niewielkiej książeczce pojawia się hasło programowe S. Sierakowskiego: bądźmy sobie niepotrzebni. Autorka ani razu nie przyznaje się skąd zaczerpnęła tę „błyskotliwą” myśl. Ale może to i lepiej. Mogłoby to mocno zachwiać mit młodego zaangażowanego intelektualisty. 

Po trzecie, zabawy Houellebecqiem: „Migreny dzień drugi: fanfary, frutti di mare, cząstki elementrane.”  Gdzieś to się musiało pojawić, bo Francuz dla panny D., to pisarz bardzo ważny. 

Po czwarte, „dziewczyny zardzewiałe od cytatów” czy „koszulka z napisem „Jestem dziewicą... ale to stara koszulka”. Tak, jest tu kilka świetnych kawałków. 

Zajrzalem do tej książki. Trochę rzeczy jednak w niej działa.

 

2 komentarze: