wtorek, grudnia 08, 2009
i już
niedziela, listopada 29, 2009
dies irae
piątek, listopada 27, 2009
huzun pod rękę z saudade
niedziela, listopada 22, 2009
duplo sruplo
sobota, listopada 21, 2009
wspomnienia i miasto
piątek, listopada 13, 2009
kobiety na traktory
środa, listopada 04, 2009
pisactwo
poniedziałek, listopada 02, 2009
strach przed paniką
poniedziałek, września 28, 2009
żal mi
poniedziałek, września 21, 2009
zupełnie nowy rok
niedziela, września 20, 2009
z tarczą czy na tarczy
wtorek, września 15, 2009
początek
niedziela, września 06, 2009
przeczytane w weekend
wtorek, sierpnia 04, 2009
bandyta
Właśnie skończył się w tivi. Film jak film. Raczej słabszy, niż arcydzieło. Temu drugiemu bliższa natomiast muzyka. Porywająca.
Czasem tak jest, że najpierw dociera do nas muzyka, a potem oglądamy film. Tak było w tym przypadku. Taniec Eleny. Od pierwszych taktów zrobił piorunujące wrażenie. Kto to napisał, skąd to jest, gdzie to znaleźć? Okazało się, że z filmu. Dla mnie, najlepszy fragment muzyczny w polskim kinie. Słychać echa Bolera, może trochę Greka Zorby, no i tradycyjnej polskiej muzyki. Kompozytor osiągnął mistrzostwo, łącząc dwie skrajne emocje. Napisał utwór, który jest radosny, wesoły, zachęca do tańca. Jednak, gdy się wsłuchać, radość zacznie przełamywać jakaś przedziwna melancholia, niepokój. Muzyka zaczyna wirować coraz szybciej i szybciej, ale z wyraźnym grymasem smutku na twarzy.
Na YouTube przed chwilą wzrosła gwałtownie liczba odtworzeń tego utworu. Pojawiły się świeże komentarze.
Jest jeszcze jeden przypadek, kiedy to muzyka wyprzedziła film. Blade runner. Obszerne fragmenty usłyszane w radiu i potem gorączkowe poszukiwania całej płyty. I kombinowanie, co to za niezwykły film musi być z TAKĄ scieżką dźwiękową? Film niedoceniony w momencie premiery, dziś kultowy. Muzyka perfekcyjna w całości. Genialna od początku do końca. Idealnie dopełniająca grozę i chłód Los Angeles przyszłości. A i sentyment podwójny, bo ścieżka dźwiękowa jest tak stara jak ja. O ile te same płyty można słuchać wielokrotnie, to z filmami nie jest to takie proste. Jest zaledwie kilka, które oglądam z przyjemnością raz za razem. Blade runner był pierwszym z nich.
niedziela, sierpnia 02, 2009
Ten, kto wraca, nigdy nie wyjechał
piątek, lipca 31, 2009
po polsku
niedziela, lipca 12, 2009
jak sie masz
wtorek, lipca 07, 2009
Susanna
niedziela, lipca 05, 2009
na własne oczy
poniedziałek, czerwca 29, 2009
ten drugi
piątek, czerwca 26, 2009
syndrom Stendhala
środa, czerwca 24, 2009
cudowna M
wtorek, czerwca 23, 2009
coś im się porypało
sobota, czerwca 20, 2009
„normalność bywa skomplikowana”
czwartek, czerwca 18, 2009
durny naród
wtorek, czerwca 16, 2009
Poznaj swój kraj
czwartek, czerwca 04, 2009
wynik, że mucha nie siada
wtorek, czerwca 02, 2009
dwa zdania
poniedziałek, maja 25, 2009
prestidigitator
niedziela, maja 24, 2009
94 cm
piątek, maja 22, 2009
szkolenia dzień pierwszy
poniedziałek, maja 18, 2009
WS
niedziela, maja 17, 2009
po śniadaniu
piątek, maja 15, 2009
czwartek, maja 07, 2009
chiwawa
piątek, maja 01, 2009
śnieg
wtorek, kwietnia 28, 2009
wojtek człowiek mann
niedziela, kwietnia 26, 2009
połączyła nas piłka
czwartek, kwietnia 23, 2009
książki
środa, kwietnia 22, 2009
muza
wtorek, kwietnia 21, 2009
łyso mi
„Olga (28l.), fryzjerka z salonu w mieście Kaługa, potrafi nie tylko czesać, ale zna też sporty walki. Dzięki temu znokautowała kopniakiem bandytę, który z pistoletem w ręku wbiegł do jej zakładu.
Potem dzielna kobieta związała go, zaciągnęła do piwnicy, przykuła do kaloryfera. Po pracy kazała mu się rozebrać, połknąć viagrę i zabawiała się z nim przez dwa dni. Później go wypuściła. Taką wersję na milicji przedstawił przerażony bandyta, Wiktor (32l.), który sam zgłosił się na komisariat.
Fryzjerka twierdzi natomiast, że tylko dwa razy kochała się z włamywaczem, przynosiła mu jedzenie, dała dżinsy i przed wypuszczeniem tysiąc rubli.
Tak czy owak, oboje są teraz za kratkami. Ale w oddzielnych celach.”
Jak byłem mały, chodziłem do salonu, którego właścicielką była Joanna Włosek.