Zewsząd naciski, by jednak coś pisać. Ależ piszę. Tyle, że nie na blogu. Ale gdy w towarzyskich rozmowach wkrada się elemencik szantażu: „powiem ci, jak coś napiszesz na blogu”, to sprawa robi się poważna. Prawdę mówiąc, to lepiej gdybyście książki czytali, niż tego bloga. Chcę was do tego zachęcić. Rylski mi pomoże. Po śniadaniu.
Na razie zacznę od historyjki. Sytuacja sprzed dobrych kilku miesięcy. Modny warszawski klub w podziemiach legendarnej galerii, w której trupem padają prezydenci. Nowopoznana niewiasta wypala na dzień dobry: „Aaaa jaki jest twój ulubiony pisarz?”
Aż mi się nogi ugięły, oblałem się zimnym potem i serce zaczęło walić w trzecim zakresie. Absolutnie byłem przygotowany na każde pytanie z wyjątkiem tego jednego. Nigdy, ale to przenigdy, na tak osobiste tematy nie rozmawiam z nowopoznanymi dziewczynami. A pytanie o takie rzeczy, uważam za bardzo niestosowne. Ok., sex na pierwszej randce, ewentualnie może być, ale na Boga! Są granice intymności!!! Kompletnie rozbity, zdezorientowany i zagubiony, wybąkałem: „Yyyy, chyba no ten, Hesse. Zresztą nigdy się nad tym nie zastanawiałem. To nie wyścig na sto metrów. Trudno wybrać tego jednego”.
Do zrobienia rankingu zmobilizował Eustachy Rylski. Popełnił siedem esejów, wspominek, opowieści o siedmiu najbliższych sobie autorach. Wszystko w zbiorze „Po śniadaniu”. I jeszcze wyłożył dlaczego warto czytać książki. Rylski nie ma wątpliwości. „Książki o tyle są dla nas ważne, o ile opowiadają o nas takich, jakimi jesteśmy lub, co ważniejsze, moglibyśmy być.”
Oto typy pisarza: Malraux, Capote, Błok, Hemingway, Iwaszkiewicz, Turgieniew, Camus
Piszący recenzję do Dziennika Piotruś Kofta przedstawił swoje nazwiska: Haszek, Chandler, Potocki, Vonnegut, Borges, Hrabal, Czechow.
A teraz moje:
Bouvier - za zdefiniowianie filozofii podróży
Kapuściński - za naukę pisania
Mann - za rozmach i możliwość powrotu do lepszych czasów
Hesse - za Wilka stepowego. Moją autobiografię.
Hrabal - za dystans i radość życia. Koty, futbol i piwo.
Herling-Grudziński - za zakażenie diarystyką i trzymanie się wartości
Marai - za klasę i uniwersalność
To tyle artystów, których biorę w całości. A są jeszcze przecież bohaterowie jednej opowieści:
Pessoa i jego Księga niepokoju
Bobkowski za Szkice piórkiem, moją ukochaną książkę
Buck i jej Peonia, a w niej Żydzi w Chinach i najpiękniej opisana niespełniona miłość
Heller za jedyny taki paragraf
Puzo każdy chciałby mieć takiego Ojca chrzestnego
Thoreau za udowodnienie, że życie pustelnika też może być pasjonujące
Bułhakow - rękopisy nie płoną, a blogi?
Huelle za Weisera Dawidka, numer jeden lat 80.
Salvadori - za tęsknotę za Włoskim dzieciństwem, a nie schabowymi, kompotem i bigosem
A, i jeszcze poeci. Miłosz z Herbertem.
To tyle. Miłego czytania.