czwartek, kwietnia 09, 2009

You've got mail

Bardzo lubię ten film. Nie tylko dlatego, że jest o książkach i księgarniach. Po prostu mam słabość do koleżanki Meg Ryan. W dodatku ona tam sobie pisze mejle. A to bardzo miła przypadłość. Od kilkunastu dni dzieje się coś dziwnego. Spadł mi z nieba zupełnie niezapowiedzianie towarzysz mejlowych dyskusji. A właściwie towarzyszka. Zabawna, inteligentna, i co najważniejsze: mądra. A gdy rozmawia się o życiu, takie cechy są nie do pogardzenia. Gdy jeszcze dochodzi życiowe doświadczenie, mamy komplet. 

I gdy tak się rozmawia na poważne tematy, to czasem można się zamalować do kąta. Nie wiesz czy lecisz jeszcze Coelho czy już L. Wiśniewskim. Gdy nie będę miał pomysłu na życie, napiszę powieść o szukaniu siebie i drodze do szczęścia. Sprzeda się w nakladzie 126 mln egzemplarzy na świecie i zarobię kokosy. Wtedy będę mógł cierpieć za miliony. Dolarów.

Jeden fragment już mam. Oczywiście mojego autorstwa. I mam nadzieję, że moja interlokutorka nie obrazi się za jego upublicznienie.

„czasem nasze problemy wydają się wielkie jak brzuch wieloryba (przepraszam nie wiem skąd mi to się wzięło), ale potem okazują się niewielkimi szprotkami. czasem wystarczy poczekać... i poobserwować co się wydarzy. nie trzeba z całych sił dmuchać w żagiel, wystarczy jednym palcem pokierować sterem.

skąd te wodne metafory? przecież ja nawet pływać nie umiem.”


2 komentarze:

  1. Będę czytać zapowiedzianą powieść...i nie musisz się ze mną dzielić tymi milionami dolarów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga I.,
    wygląda na to, że jak na razie, to mi lepiej idzie tracenie tych najważniejszych czytelników, niż pozyskiwanie nowych...

    OdpowiedzUsuń