wtorek, lutego 03, 2009

Zamek

Liczba wpisów rośnie niczym ilość działaczy piłkarskich we wrocławskim areszcie.  I dziwne, że dopiero teraz pojawia się post o tytule nawiązującym do blogowego szyldu. Oj, żeby się nie skończyło jakimś procesem. 

Tymczasem powrót do przeszłości. Miesiąc temu właśnie na zamku. Daleko. Szukając na siłę powiązań z duchowym patronem bloga, można powiedzieć, że tuż przy granicy z Czechami. Miejsce niezwykłe. Kilkusetmetrowa góra, a na niej zamek. XIX-wieczny. Mieszkańcy też nietuzinkowi. Wychowankowie ośrodka dla niepełnosprawnych intelektualnie. A wśród nich gwiazda. Stary chłopina o intelekcie kilkulatka, ale z życiową pasją: zbieractwo oraz śmieci. 

Jako typowy przedstawiciel cywilizacji koczowniczej wszystko zbiera. Gdy konserwatorom zginie młotek, kombinerki, paczka gwoździ wiedzą do kogo uderzać. 
- Słuchaj, nie widziałeś gdzieś może młotka? Przed chwilą tu jeszcze leżał.
- No. Schowałem sobie, żeby nie zginął - odpowiada za każdym razem wielce zadowolony, że może pomóc.

Ale nasz bohater najbardziej uwielbia grzebać w kubłach, co rusz wynajdując nowe skarby. Gdy zdezorientowani wychowawcy pytają: „Ale po co ci to?” On śmiertelnie poważnie odpowiada: „Przyda mi się”. I tak od lat. Zdesperowany dyrektor musi oddać nieużywaną komórkę w sąsiedztwie śmietnika, na przechowywane zdobycze. Co kilka miesięcy komórka jest gruntownie opróżniana, bo nawet pudełka zapałek nie da się już wcisnąć. Częściej, bo raz w tygodniu, można dzięki niemu regulować zegarki. Wystarczy spojrzeć przez okno. Jeśli już czuwa przy śmietniku, to znak, że zaraz przyjedzie ekipa śmieciarzy. Już dawno zdążył się z nimi zaprzyjaźnić. Raz na urodziny dostał od nich prawdziwy strój śmieciarza. To był najszczęśliwszy dzień w życiu. Trudno go było nakłonić, by potem założył coś innego. Mało tego, poprzyczepiał sobie z jednej strony medale, plakietki, odznaczenia jakie wychowankowie pozdobywali na zawodach sportowych. Rozbawieni wychowawcy tłumaczyli turystom trafiającym na zamek: „To stary radziecki generał, który zotał na zamku po wojnie.” Tak stał się jedną z największych atrakcji okolicy.  

Pisanie bloga też jest takim grzebaniem w śmieciach w poszukiwaniu błyskotek. Gromadzeniem słów, zdań, wyrażeń. Wszystko się może przydać, wszystko sią nada. Podsłuchiwanie, zapisywanie, zapamiętywanie. W pracy, w sklepie, tramwaju, u znajomych, obcych i w radiu. To już obsesja. Pod ręką musi być notes i ołówek, bo nigdy nie wiadomo kiedy do głowy wpadnie coś interesującego lub zasłyszanego. Już nawet zwykłe „dzień dobry” nie jest tak proste i czyste jak było dawniej. A nuż przyda się do bloga?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz