poniedziałek, lutego 09, 2009

'89

Zawsze chciałem wziąć udział w debacie o pokoleniach. „Dziennik” taką okazję właśnie stworzył. - Więc jeśli nie teraz, to kiedy? Jak nie kiedy, to gdzie? - jak mawia mój szef. 

Pokolenie roku '89. Jakie jest, co je ukształtowało, czym się różni od poprzednich. Dyskusja o pokoleniach zawsze jest płodna i ciekawa. Każdą bzdurę i każde uogólnienie da się przepchnąć, bo w takiej masie zainteresowanych zawsze znajdzie się kilku dewiantów, którzy będą potwierdzeniem najbardziej karkołomnej tezy. 

I tak, było już pokolenie Y, pokolenie Nic, pokolenie MP3 oraz to naważniejsze - Pokolenie JPII. Moje ulubione. Idealnie podsumowujące wszelkie takie dyskusje. W nim zmieści się każdy - od tych urodzonych w 1920 roku (tak jak Karol Wojtyła) do tych z 2005 r. (śmierć JPII). Wszyscy się w tym pokoleniu odnajdują i świetnie czują. Najdłuższe pokolenie w historii świata. 
  
Z pokoleniem '89 nie pójdzie już tak łatwo. Oni są Inni!!! Nie pamiętają komuny, ich ukształtowała demokracja. Szok! Jeszcze niedawno nie wiedzieliśmy, że te dzieci chodzą po świecie, że są obok nas. A dziś? Nawet z nimi gadamy, ba z niektórymi można się zaprzyjaźnić. Ale czy tak naprawdę jest możliwa nić porozumienia? Czy to nie są dwa światy, które patrzą na siebie jeśli nie ze zdziwieniem, to chociaż z taką lekką nutką nieufności? 

Tak, nie pamiętają komuny. Kibicowali starszym podczas referendum unijnego, ale to my musieliśmy podjąć tę obrzydliwą decyzję czy się sprzedać zachodowi za parę miedziaków czy zostać w polskim bagnie sam na sam z bohaterską historią. 

Dla nas Pewex to sezam, w którym ukryte były skarby do szczęśliwego dzieciństwa. Klocki Lego, dżinsy, dezodorant Old Spice, który z sentymentem do dziś nosimy pod pachą. Dla nich Pewex to kultowa knajpa, w której antyglobaliści przez dwie doby knują jak zmienić świat nie za swoje pieniądze.

Gdy my z patykami udającymi supernowoczesne karabiny, uganialiśmy się po piaskownicach i krzakach, oni siedzą samotnie przed komputerem i rozkminiają jak przejść do drugiego levela w Counter-Striku. W ogóle od komputera nie odchodzą, bo znajomych mają tylko w wirtualu. Ścigają się w ilości znajomych na Facebooku i Gronie, jak my ścigaliśmy się kto zdobędzie więcej skalpów w czasie zabawy w indian i kowbojów. 

Dla nas idolem był Michael Jordan. To on zmuszał do wstawania o 3 w nocy, by oglądać pasjonujące finałowe pojedynki z Los Angeles Lakers, Houston Rockets czy Utah Jazz. Oni wstają o tej samej godzinie, by oglądać debaty z czarnoskórym kandydatem na prezydenta. My nosiliśmy koszulki Chicago Bulls oni Baracka Obamy. Skądinąd też z Chicago.

Gdy nasza wycieczka szkolna nie mogła się obyć bez kanapek w sreberku, walkmena na uszach i reklamówki ulubionych kaset. Oni uzbrojeni w różnokolorowe iPody od razu walą do Maca na kawę i cziza.

Gdy my otrzymywaliśmy telefony komórkowe jako znak pełnoletności, oni komórkami ustawiali się na lepienie babek w piaskownicy. Czytania uczyli się nie na elementarzach, ale na esemesach.

Nasze pierwsze piłkarskie wspomnienia sięgają finałowego meczu Holandia-ZSRR, gdy coś podskórnie kazało nam kibicować pomarańczowym. I te emocje odżywają po dwudziestu latach na Euro 2008. W tym samym meczu, dwie dekady później wygrywają Rosjanie. A oni? Przygodę z piłką zaczynają pewnie gdzieś na mundialu we Francji w 1998 r., gdzie dominuje i zachwyca reprezentacja trójkolorowych ze swym generałem Zizou.

Jeśli jeszcze nie wierzycie, że oni są naprawdę inni, cytacik z „Dziennika”. Monika pisze o swoich rówieśnikach: Mamy wspólne marzenia: chcemy mieć rodzinę i dzieci, tęsknimy za miłością i przyjaźnią, stawiamy na wiedzę i wykształcenie. Mało?

Dużo jak cholera. I jakże odmienne marzenia od poprzednich pokoleń...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz