piątek, lutego 27, 2009

dysonans

Ja rozumiem, że można się różnić, ale aż tak?! Nie mogę pozostać obojętnym, gdy rzecz dotyczy zespołu z mojej pierwszej trójki. Dzisiejsza prasa spowodowała spory zamęt w moim małym rozumku.

„Podobnie jak The Unforgettable Fire nowy album U2 to kapitalne podsumowanie tego, co zdziałali do tej pory - muzycznie, brzemieniowo i tekstowo. (...) Artystyczne eskapady irlandzkiej formacji skończyły się w połowie lat 90., od tego czasu zespół nie ma wiele nowego do powiedzenia. Raczej dyskretnie poleruje na połysk dopracowaną już wcześniej stylistykę, niż pozwala sobie na jakieś estetyczne harce. „No Line On The Horizon” jest tego potwierdzeniem. Ale to potwierdzenie najwyższej klasy. (...) U2 z przeglądu własnego dorobku na NLOTH zrobili sztukę. (...) Już po otwierającym płytę utworze tytułowym wiemy, że tak brzmi zespół w wysokiej formie. (...) U2 nabrało wiatru w żagle także dzięki Bono.”

Drugi głos:
„No Line On The Horizon” to bajaderka z okruchów starych płyt U2 przyprawiona nieznośnym popowym lukrem, który nawet nie jest słodki - co najwyżej mdły. Tak naprawdę tego albumu najlepiej słuchać od końca, bo tylko zamykający płytę numer Cedars of Lebanon jest jako tako strawny, a idąc od początku, nie sposób do niego dotrwać. (...) Z kolei na Moment of Surrender Bono próbuje naśladować Bruce'a Springsteena. Ta ballada to ostatni gwóźdź do artystycznej trumny zespołu. (...) Brak jakiejkolwiek dramaturgii i choćby cienia pomysłu na płytę.”

I co teraz zrobić? Co myśleć? Iść po trzecią gazetę?   


2 komentarze:

  1. zawsze myślałem, że przeczytanie recenzji wystarczy. Oni tak dokładnie to opisują. Wiem potem co jest w książce, w fimie, na płycie... To po co to jeszcze samemu czytać, słuchać, oglądać? W dzisiejszym świecie tyle produktów się wydaje. Nie ma na to czasu. Recenzje muszą wystarczyć.

    OdpowiedzUsuń