poniedziałek, marca 02, 2009

w poszukiwaniu Harmonii

Syn swego ojczulka przeczytał książkę. Dostał ją w prezencie. W dodatku od niewiasty. I ona piękna była. (syn swego ojczulka nie precyzował o co konkretnie mu chodziło). 

Zagłębiał się w nią wieczorami. Z dużą przyjemnością. Mimo, że syn swego ojczulka umysł miał niezbyt lotny, to utrzymywany w dość dobrym porządku. Jednak absorbcja treści zajęła mu sporo czasu. Od razu natrafił na zdanie: „Diabelnie trudno kłamać, gdy człowiek nie zna prawdy.” Potem było jeszcze dużo tak mądrych zdań. Syn swego ojczulka czytał je powolutku, gromadził w pamięci i z lekka przemyśliwał. 

”Mój ojczulek, powołując się na amerykański (USA) system prawny, wytoczył podobno proces Panu Bogu z powodu wielkiej suszy, pszenica się wypaliła i tak dalej. W pierwszej instancji proces wygrał, bo oskrażony nie stawił się na rozprawę. W drugiej - ”

„To jest fajna babka, powiedział mój ojczulek i trzymał się tego przez całe życie. Tak zapoznał się z moją mateczką.”

Ale o czym ta książka? - mogą zapytać nieznający ojczulka. Niech sam odpowie. „Zapisał jedynie to, co zachowała jego pamięć. Znajdzie się więc czytelnik, który czytając tę książkę jako kronikę, odkryje tysiące braków. Choć stworzono ją z rzeczywistości, czytać ją jednak należy jako powieść, i nie żądać od niej ani mniej, ani więcej niż powieść może dać (wszystko).”

Syn swego ojczulka w książce najbardziej lubił puenty. W księdze pierwszej znalazł ich 371. W księdze drugiej 201. Mimo, że nie znosił postmodernizmu, spojrzał na niego przychylniejszym okiem. 

Syn swego ojczulka na razie nie będzie czytał więcej książek. Został wezwany na szafot. Chwilowo stracił dla tego głowę.


Peter Esterhazy, Harmonia caelestis, Czytelnik 2008 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz