sobota, marca 21, 2009

wrestler

Właśnie tak, a nie żaden zapaśnik. Bo zapasy to szlachetna dyscyplina, która narodziła się na Peloponezie. Tam usmarowani oliwą gladiatorzy, walczyli o wieniec laurowy. OK., wrestlerzy również opaleni, tyle że nie śródziemnomorskim słońcem a promieniami solaryjnej kapsuły. Odziani w wytworne rajtuzy z cekinami, z wymyślnymi fryzurami i stekiem obelg i straszydeł wobec przeciwnika na ustach. Takich ich zapamiętałem i takich ich przypomniał Aronofsky.

Nie, nie piszę tego z ironią czy sarkazmem. Mam dla nich tyle samo szacunku, co dla zawodników występujących w stylu klasycznym czy wolnym. Przemawia przeze mnie nostalgia i wspomnienia czasów dziecięctwa. To wtedy, na początku lat 90., przyklejony do DSF-u, docierającego za pomocą anteny satelitarnej, wpatrywałem się z otwartą buzią w zmagania tych amerykańskich spadkobierców pankratiońskich wojowinków. I oglądając wczoraj Rurka (nie tego od stołu!), te wszystkie wspomnienia z dzieciństwa powróciły. Kapitalny Tatanka, w swoim indiańskim stroju, pozujący na potomka Siuxów; Yokozuna - Japończyk, który wyglądał jakby połknął dwóch Kaliszów i przypominał małego vana z upadających fabryk Detroit; Wystylizowany Bret Heart, w różowych rajtuzach, ulubieniec żeńskiej części widowni. No i ten gigant. Najsłynniejszy, któremu kibicowałem najgoręcej: Hulk Hogan, który wąsami przywodził na myśl naszego elektryka z barykad. 

Z mojej pasji nie wszyscy w domu się cieszyli. Najmniej siostra, która stawała się pierwszym obiektem sprawdzania chwytów i sposobów unieruchamiania, podpatrzonych przed chwilą w telewizji. Dlatego ciężko ją potem było namówić na wspólne granie w piłę w domu. Trzeba było sięgać po dwie sprawdzone metody: przekupstwa bądź szantażu. Zależnie od sytuacji. 

Oczywiście wiedziałem. Ale co z tego, że to wszystko udawane, umówione wcześniej, wyreżyserowane. Hale i tak zawsze były pełne. Przecież nikt tam nie idzie po emocje sportowe. Liczy się show. A kto jak kto, ale Amerykanie potrafią je robić znakomicie. I tylko gwiazdy tańczące na lodzie mogą pomarzyć o takiej publiczności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz