poniedziałek, marca 23, 2009

śledź w czekoladzie

MX miał mi dziś przynieść Lektora. Zapomniał. Zresztą ja też. Przypomniał mi o tym mój kolega kierownik, który raczył był się ze mną podzielić historią zasłyszaną w porannej taksówce. Kierowca podsłuchiwał radia na zet, więc mój kierownik nie miał wyjścia i też musiał partycypować w czułym graniu. Akurat audycję prowadziła niejaka blondynka, która do rozdania miała nagrodę. 

„Wygrała pani książkę Lektor z Kate Winslet w roli głównej, na podstawie filmu dzięki ktoremu napisano książkę... albo odwrotnie”.

A że kolega kierownik opowiada świetnie, to trzeba było iść szybko pampersa zmienić, bo wesołość zapanowała powszechna. Gdy już doszliśmy do stanu, w którym wyrzucane z gardła sylaby, zaczęły przypominać mowę jedynych ssaków chodzących na dwóch kończynach, zaczęła się analiza. 
- Target piłujący pazury zrozumiał - skonstatował mój redakcyjny kolega.
- Jasne, kupić film i go przeczytać - zauważyłem błyskotliwie w swoim stylu.
- Albo kupić książkę i ją obejrzeć. Tak chyba lubią najbardziej - podsumował kolega kierownik. 

Ja w przypływie dobrego humoru zabrałem się do lektury tekstu zawsze wartego uwagi Leszka Bugajskiego. Nie miałem wyjścia. Roboty było tyle, że nie wiadomo, za co było się brać. Gdy zajmiesz się jedną rzeczą, to drugiej zaraz będzie smutno, że leży odłogiem. Uznałem, że trzeba być sprawiedliwym i niczym się nie zajmować. To zupełnie odmienna postawa niż niegdysiejszego premiera Józefa Oleksego. Ten wsiadając do limuzyny na pytanie kierowcy: „dokąd jedziemy panie premierze?”, miał odpowiedzieć: „Gdziekolwiek. Wszędzie jestem potrzebny!” 

Ale wracając do lektury. L.B. napisał o gotowaniu! To akurat ostatnia rzecz o jaką bym go posądzał. Ale dobry autor jest w stanie napisać o wszystkim. Ja na przykład przygotowuję się do infografiki o elektrowni na krowie placki, która powstanie w opolskiem i będzie zaopatrywać mieszkańców w ekologiczny prąd. Ale znów wróćmy do tematu, który jakoś wyjątkowo nam się rozłazi po dygresjach. „Dzisiejsze książki kucharskie to albumowe wydawnictwa z mnóstwem świetnych zdjęć przedstawiających najbardziej wymyślne potrawy. Można wręcz odnieść wrażenie, że rachityczne przepisy towarzyszące tej ilustracyjnej orgii są tylko pretekstem, by nabywca mógł do woli sycić wzrok widokiem żarcia” 

Co by nie mówić, autor ma rację. Bo od gotowania jest Jamie Oliver a od orgii Nigella Lawson. Przynjamniej na mojej półce.

Dla tych, którzy lubią pogotować niespodzianka:

8 komentarzy:

  1. miałam coś podkomentować, ale ciągle mnie ten kotlet z parówek paraliżuje

    OdpowiedzUsuń
  2. ale przecież parówki wyfiletowane, to czego się bać? Ości już tam nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  3. mój Współlokator ma lęk przęd wędlinami - ja też. to przez niego, wszystko przez niego

    OdpowiedzUsuń
  4. yyyyy, czas zmienic WPL?

    OdpowiedzUsuń
  5. nie to nie, drugiej propozycji nie będzie

    OdpowiedzUsuń
  6. parowki sa dobre. a w Tesco w dawnym PDT Wola cale opakowanie (i to nie byle jakich, bo berlinek) w promocji za 3,55

    OdpowiedzUsuń
  7. możesz mi nabyć trzy paczki? Podobno można mrozić bez utraty tego niepowtarzalnego bukietu i jędrności.

    OdpowiedzUsuń