To był szalony tydzień. Warszawa-Nowy Dwór-Józefów-Sulejówek-Gdańsk-Władysławowo-Wałcz-Poznań-Zielona Góra-Żary-Warszawa-Genua.
Człowiek zjedzie prosto z pracy w rodzinne strony i moc zdziwień go czeka. Im dalej na zachód, tym ludzie coraz, hmmm mniej ładni? Uroda zmniejsza się wprost proporcjonalnie do wielkości aglomeracji. Wsiadający do autobusu, to świetny przyczynek do analiz etnograficzno-antropologicznych. Gęby nienaruszone procesem intelektualnym. Wiele osób w dresach. Nie wiadomo czy to raczej efekt dbania o kondycję czy o wygodę. Tak czy siak, wyglądają raczej słabo. Za to po drodze widziałem cztery motyle, gęś i rozjechanego jeża.
Wreszcie w domu. Od razu ładniej. Choć odczuwalny pewien niepokój. Patrzę w lewo, kilka gumek do włosów, błyszczyk, tusz, jakieś niezidentyfikowane bliżej mazidła. Patrzę w prawo, na półce armia słoników na szczęście, kolejna półka: pilniczki i lusterka. Obok stojaka z płytami półmetrowy anioło-świecznik. Nie rusza się. Chyba nieżywy. Tak, to kiedyś był mój pokój. Dawno temu. Dokładnie jakieś dwadzieścia pluszaków temu. Tych na ostatniej półce.
Aha, dla jasności. Genua była w kinie.
Po pierwsze: czyżbyśmy jechali tą samą trasą, na mojej też leżał rozjechany jeż ;-) Po drugie: co na twojej trasie robił Sulejówek, moje rodzinne miasto? Po trzecie: przemyślenia antropologiczne mam podobne, dodam jeszcze folklor w postaci postaci na motorach ubranych w kask typu "orzeszek" mój ulubiony widok :-)Po czwarte - nareszcie nowy wpis.
OdpowiedzUsuńmoże ten jeż się po prostu przemieszczał?
OdpowiedzUsuńpan burmistrz Sulejówka z widocznym ADHD prezentował plany na 2012. będa dwa nowe boiska, dwa superwypasione hotele, muzeum II RP a wszystko dzięki geotermii. już jeden demon inwestycji w sutannie poległ na geotermii, gdy mu woda za zimna siknęła. ale w Sulejówku jest podobno ciepła
dobre zdjecie
OdpowiedzUsuńw Twoim stylu. z zaskoczenia sobie zrobiłem!
OdpowiedzUsuńTo ciekawe co piszesz o Sulejówku. Swoją drogą, mieszkańcy jakoś mało wierzą w te mrzonki o geotermii, a planów to miasto miało dostatek, tylko szczęścia do gospodarza jakoś nie za bardzo. Trzymam kciuki, żeby się udało, w końcu do Sulejówka to ja trzy razy w tygodniu, co najmniej, jeżdżę :-)
OdpowiedzUsuń