Trzy kobiety, jedeń dzień i facebook. Pierwsza rano obwieściła, że zbiera podpisy pod parytetem. Wiecie, takie tam równouprawnienie, że niby same żarówki będą sobie wkręcać, fedrować węgiel i pralkę naprawiać, a faceci ogólnie do szczęścia im nie potrzebni. Czekać niewiele trza było, bo przyszła godzina popołudniowa i pojawił się komunikat drugiej damy:
„Po półtora roku posiadania samochodu, dopiero dziś się zorientowała, że ma w nim opcję spryskiwania tylnej szyby. Stanie w korku bawi i uczy.”
Fajne co? Też się uśmiałem. W godzinach wieczornych pojawił się kolejny głos w dyskusji:
„jak zaoszczędzić na mechaniku? poprosić panów z transportu w firmie o pomoc / wymianę koła na koło zapasowe. Tak też dziś zrobiłam. Panowie przystępując do pracy zatrzasnęli mi jedyny klucz w bagażniku. Skończyło się na wzywaniu fachowca, który za kasę włamał mi się do auta :) Opona nadal nie zmieniona... :)”
Nie, no o równość to my bedziemy walczyć do krwi ostatniej. Inaczej smutno będzie.
Kiedy słyszę o równouprawnieniu widzę scenę z Dnia Świara: pan pomoże mi z walizką!, - Nie, jestem za równouprawnieniem...
OdpowiedzUsuńMimo tego, że mogę wiele więcej niż kobiety sprzed stu lat, nie jestem emancypantką. Może to trudne wyważyć tę delikatną różnicę pomiędzy partnerstwem, szacunkiem, wolnością a równouprawnieniem. Ale warto próbować :-)Pozdrawiam i cichutko dodam, że też lubię pisać i dostawać maile.
Fajne:-)Równouprawnienie już jest, dokonało się, kiedy widze tych wszystkich tatusiow z wózkami to łezka mi się kręci w oku,że polscy mężczyźni tacy czuli i opiekuńczy. Anna
OdpowiedzUsuń