niedziela, września 20, 2009

z tarczą czy na tarczy

W kraju histeria. Amerykanie nie zbudują tarczy. Wystraszyli się Ruskich. Jednym słowem zdrada. Znów zostaliśmy oszukani przez sojusznika. Znów sami przeciw całemu światu. A przeczytałem właśnie u mojego ulubionego pisarza:

„My na przykład mamy zdecydowanego hysia na punkcie Polski. Ta biedna Polska to jak wspaniały obraz powleczony nieskończoną ilością farby przy ciągłym „odnawianiu”. Farby o dziwnym składzie chemicznym, gdzie Matka Boska miesza się z bigosem i barszczem z uszkami, Mickiewiczem i grą w bridge'a, katolicyzmem i Towiańskim, przedmurzem i bizantyjskim anarchizmem (to całkiem specjalna cecha polska, wyrażająca się w skrócie: uwielbiam cię, ty sk...) i absolutnym obowiązkiem umierania za ojczyznę nie tylko, gdy potrzeba, ale przede wszystkim, gdy nie potrzeba. Spróbuj wtedy nie umrzeć. Potrzebna śmierć nie liczy się, bo to podejrzane. Umrzyk mógł mieć jakiś interes osobisty. Prawdziwe bohaterstwo, to umrzeć niepotrzebnie i koniecznie z fasonem. I umieramy niepotrzebnie i wspaniale.”

Ale swoją drogą to Barack zachował się wyjątkowo słabo. Tak przywazelinić Rosji? No, ale on nigdy do najtwardszych zawodników na na boisku nie należał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz