piątek, lipca 31, 2009

po polsku

- Ziiimnaaa wooodaaa zdrooowia doda!!! Piiiwo z rana jak śmietaaana!!!

Wychodzących z wąwozu Chebika witał miejscowy sprzedawca. Mieszkający od pokoleń na pustkowiu Berber, zachęcał do kupna schłodzonych napojów nienaganną polszczyzną. Mimo pięćdziesięciu stopni, chętnych niewielu. A woda w tym klimacie cenniejsza niż miłość kobiety - jak mawiają Berberowie. Partnerem wody jest przewiew. Nawet nie cień, a właśnie wiatr. Choćby najdelikatniejszy podmuch wtłacza nowe siły w szybko słabnące w tym upale ciało. Słońce stoi nad nami pionowo i grzeje z bezwzględną stanowczością. Nie ma przed nim ucieczki. Gdy z jeepów wysypują się turyści chętni obejrzeć wykute w skale domy Berberów, nie mogą się ich nigdzie dopatrzyć. Ci śpią. Dla nich jest za gorąco. Wszystko co mają zrobić, robią albo wczesnym rankiem, albo po południu. Najgorętszą część dnia starają się przeżyć, tracąc jak najmniej sił. 

Za to polscy turyści nigdy sił nie tracą. Dlatego, że są zaopatrzeni w odpowiedni strój wyjściowy. A ja głupi naiwniak myślałem, że skarpety i snadały, to już w mitach o zacofanych Polakach zostały. Rodacy nie dawali się słońcu i ochoczo podziwiali widoki niedostępne w kraju między Odrom a Nysom. W swej poznawczej ekstazie tak się zapamiętali, że biedna - dosłownie - pani kilka godzin potem, tłumaczyła rozłoszczonemu panu od wielbłądów, że nie może mu więcej za zdjęcie zapłacić, bo już nie ma dinarów. - Nie mam! Jak przyjedziesz do Polski zaproszę Cię na kawę! - artykułowała głośno i wyraźnie, ale miejscowy jakby nie bardzo rozumiał mickiewiczowską mowę, choćby i najprzedniej dykcyjnie wypowiedzianą. W ogóle za granicą Polacy mówią ładniej i wyraźniej. Jak ten nasz koleżka z hotelu, który tłumaczył przy basenie zbaraniałemu kelnerowi - Za-raz przy-niosę. Po-czekaj - i pokazywał na tacę, którą mu wyrywał z ręki ów kelner. 

Wiadomo, że Polak lubi to, co zna. Jak ta pani w tamtejszym odpowiedniku Biedronki. - To są ich miejscowe. Zostaw. Tam wcześniej były normalne Laysy - mówiła do swej przyjaciółki, wybierając chipsy dla swych pociech. 

Podróże kształcą. Podróże z Polakami kształcą jeszcze bardziej.

   

2 komentarze:

  1. A Bracia Rosjanie byli? Od niech to dopiero człowiek się uczy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. byli na lotnisku. zastanawiali się przy sklepowych kasach czy płacić setkami dolarów czy euro

    OdpowiedzUsuń